Nie cierpię takiej pogody, siąpi, mży i w dodatku jest przeraźliwie zimno. Aby rozchmurzyć się troszeczkę i nie popaść w melancholijny czas spróbowałam dziś czegoś nowego, wyprobywując swój nowy nabytek. Człowiek cały czas się czegoś uczy i musi myśleć żeby nie skapcanieć, jak mówi moja babcia, która non-stop ćwiczy umysł nad krzyżówkami.
Oczywiście pomimo mych usilnych błagań nawet na chwilę się nie przejaśniło więc kolory troszkę wyblaknięte wyszły.
Zaraz oszaleje już godzinę walcze, żeby te zdjęcia zechciały mi w ogóle wejść w tego posta, co się tu wyprawia, ja się pytam? Hę?
Teraz trochę na leżąco...
I na zakończenie tej strasznej walki ze zdjęciami jeszcze
2 rzuty na detale i idę zrobić sobie kawy piernikowej na odreagowanie!!!
Kto chce?
Powyższy motyw mam dzięki uprzejmości Marii