Kto mnie zna ten wie, że kocham wyzwania.
Czasami jednak sama mam problem, aby od razu wymyśleć coś konkretnego.
Tak było właśnie z tym projektem. Długo miałam pustkę w głowie i zupełnie nie wiedziałam jak "ugryźć" temat.
Ale że jak.... szuflandia? I że z drzwiami i jeszcze jakiś anioł?
Zupełnie mi się to nie spinało w jedną całość. I na dwa dnia przed godziną ZERO dostałam olśnienia!
Zmontowałam komodę z trzema rzędami szuflad, oj niebyło łatwo, wszystko własnoręcznie wyciąć. Tydzień bolał mnie każdy mięsień rąk i tułowia, o dłoniach nie wspominając ( cudne odgniotki miałam). Umiejscowiłam ja na ceglanej ścianie gdyż, takie właśnie wnętrza ma jubilatka.
Każda szufladka skrywała mały sekrecik...