Bo wiadomo pamięć w pewnych okolicznościach życia bywa zawodna. A ja mam wiele planów i rzeczy do zrobienia na te 365 dni. Oj bardzo wiele.
Choć od dawna skrupulatnie zapisuję w kalendarzu wszystko, co nie może mi umknąć z pamięci, to długo się niestety zabierałam do tego, aby mój własny-osobisty "kapownik" w końcu nabrał właściwego wyglądu. Zwykła sklepowa okładka to nie jest szczyt moich estetycznych pragnień.
Dlatego zabrałam się za lekkie zaltretowanie gotowego sklepowego kalendarzowego egzemplarza.
A co ja mu dokładnie zrobiłam przeczytacie w moim inspiracyjnym wpisie na Fabrykowym blogu
Zgłaszam go na wyzwania do Goscrap oraz Niekartkowo