poniedziałek, 31 maja 2010

35. Kwiatek materiałowy - krok po kroku

       W zeszłym miesiącu pojawiły się na moich kartkach szyfonowe kwiatki. Abyście i Wy mogły się takimi cieszyć pokażę Wam krok po kroku jak się je robi.... 

Potrzebne materiały:
- materiał ( u mnie szyfon) 
- nitka z igłą
- nożyczki 
- "coś"  okrągłego (u mnie świeczka - podgrzewacz)



1. Z wybranego materiału wycinamy 5 takich samych kołek  wielkości wybranej przez nas


2. Bierzemy jedno kółko i składamy je w ćwiartkę


3. Przekłuwamy igłą  z nitką materiał ściegiem fastrygowanym wzdłuż ćwierćkola


4. Przeciągamy nitkę zostawiając spory kawałek  przed materiałem


5. Na ta sama nitkę nawlekamy pozostałe kółka w taki sam sposób


6. Lekko ściągamy ku sobie powstałe płatki a następnie pozbywamy się igły z nitki


7.  Dokonujemy dokładnego ściągnięcia wszystkich płatków i mocnego zawiązania nitki. Uwaga!!! Nie za mocno, aby nitka nie pękła, bo całe nasze nawlekanie trzeba będzie powtórzyć


8. Kwiatek gotowy do Waszych dekoracji


Miłego kwiatkowania !!!

sobota, 29 maja 2010

34. Imieninowo u Magdaleny

        Kto by przypuszczał, że połączenie brązu i niebieskiego stanie się tak bardzo modne. Kiedyś nawet bym nie pomyślała, że można połączyć oba kolory i w dodatku, że będą tak fantastycznie się uzupełniać. Madziczek uwielbia takie połączenie kolorystyczne więc i w takich kolorach powstała dla niej karteczka z przesłaniem.  



Inspiracją był lift karteczki z Diabelskiego Młyna


  

piątek, 28 maja 2010

33. Biało - kremowa wariacja

     Za 2 tygodnie pewna Pani wydaje córkę za mąż, wobec tego postanowiłam jej zrobić kartkę, w którą mogłaby schować ściągę z tekstem błogosławieństwa, lub wykorzystać jako dodatek do ewentualnego prezentu. Nie chciałam przesadzać z ozdobnictwem, wiec postawiłam na klasykę i ręczne szycie.

  

  

czwartek, 27 maja 2010

32. Różowo i z motylem

    Mając na tapecie urodzinki naszej psiapsiółki myślałam o jakimś fajnym prezencie dla niej. Takim, który nie zajmowałby duzo miejsca i za dużo nie ważył, gdyż musiała go zmieścić w bagażu do samolotu. A znając ją woleliśmy nie brać odpowiedzialności za jej kolejny nadbagaż. Z pomocą przyszlo mi  wizażankowe wyzwanie majowe pt. Maj się mai. Od razu oczami wyobraźni widziałam kwiaty i róż. 
    No ale to i tak za mało żeby coś powstało. Więc wyciągnęłam maszynę, zrobiłam napad na sklep z materiałami, dorwałam dziurawą poduchę i.....
Powstała kwiatowa poducha. Mam nadzieję, że to nie ostatni kwiatek, tego typu. W naszej sypialni na pewno zakwitnie podobny . 

Oprócz tego wiedziałam, że Kasiek marzy o pięknej karteczce, na którą  niestety nie miałam jakoś pomysłu. Lecz pewnego dnia wlazłam na pewnego blooga i zakochałam się w pracach jego twórczyni. Tym oto sposobem powstał lift kartki Nimuchy  ------ > klik 


 


Karteczka doskonale pasuje do kwiatka. Bo co, jeśli nie motyle są uzupełnieniem kwiatów???

środa, 26 maja 2010

31. Nasz album cz. 1

      Czy ja już mówiłam, że chorobowe ma też swoje dobre strony? No tak mówiłam... Wyobraźcie sobie, że 1,5 roku po ślubie zdjęcia ślubne doczekały się dopiero wklejenia  w album, który tworzyłam od początku naszej znajomości. Na szczęście od momentu naszego poznania do ślubu było 1,5 roku więc tych zdjęć nie było aż tak wiele. Ale i tak dużo gdyż mam fioła na punkcie fotografii, a my należymy do osób wszędziebylskich. Z uwagi na to, że album powstawał w czasie kiedy nie zajmowałam się jeszcze moim papierowym hobby wszelkie dekoracje zostały dodane w ostatnim czasie na kartkach już zapisanych i zaklejonych zdjęciami. Szkoda, bo teraz bym go inaczej widziała. Lecz wówczas cieszyłam się niezmiernie móc dokumentować nasz dzień po dniu, a na dodatek móc później pochwalić się tym weselnikom. 

      Album pełnił funkcję opisu naszej historii i miejscem na wpisy gości weselnych, czyli taki album i księga gości w jednym. 

A więc po koleji:

Okładka została wykonana na zamówienie w Aldecor, ja dostarczyłam im w paczuszce wszystkie oklejone i zapasowe kartki kolorowego bloku technicznego wielkości A4 na miesiąc przed weselem. A oni je pięknie oprawili w drewnianą oprawę ze stylowymi kutymi zawiasami.  Wszystkie 22 kartki poprzekładali delikatnym pergaminem w celu uniknięcia sklejania się zdjęć. A na okładce umieścili nasze wspólne zdjęcie


   

Motyw przewodni naszej znajomości. Z uwagi na to, że mnie i mojego mężczyznę dzieliła spora odległość (bo ponad 400 km) a widywaliśmy się prawie, co weekend wykorzystywaliśmy każdą chwilę na regenerację sił...




 Słów kilka o nas samych....
                                             
                                            

Nasz pierwszy wspólny wyjazd....  

C.D.N 

piątek, 21 maja 2010

30. Kwiaty

     No i w końcu się wiosennie za oknem zrobiło. Ten deszcz co od kilku tygodni non-stop padał był troszkę depresyjny. Tym bardziej jak ktoś w domu na chorobowym siedzi. Ale powiem Wam szczerze, że dzięki temu L4 zrobiłam kilka rzeczy na które od pewnego czasu miałam chęć tylko czasu i motywacji brak. 
    W zeszłym roku zachorowałam na takie oto letniaki.


           Jak je tylko wdziałam na nóżki mąż z przerażeniem stwierdził, że już zna to moje spojrzenie i z wyrazem załamania na twarzy usłyszałam : " TO TERAZ BĘDZIEMY SZUKAĆ DO NICH TOREBKI?"... Miał rację . Torebka to było to, co idealnie by mi przypasowało. No ale to nie mogła być jakaś taka pierwsza lepsza, z brzegu. Ona musiała mieć to "coś ". I tak przez cały rok marzyłam o takiej  niestandardowej, z dużą ilością kwiatów, świecidełek i najlepiej z odrobiną kokieterii.  Aż Ten na Gorze przyszedł mi z pomocą i dał mi trochę czasu, a kolejne diabelskie wyzwanie z Młyna zmobilizowało mnie do tworzenia.  
      Zajęło mi to trochę czasu, bolą mnie palce i siedzenie, ale skończyłam. I jestem z niej dumna!!!


Ma dużą ilość kwiatków, koraliczki, świecidełka jest lekko kokieteryjna i co najważniejsze letnia. Idealna do zwiewnych białych letnich sukienek.I pasuje do moich zeszłorocznych letniaków.  i poza pracą jaką w nią włożyła kosztowała grosze .

    



A tak prezentuje się w całości na mym ramieniu



środa, 19 maja 2010

29. W bordzie mu do twarzy

    Czy ja już kiedyś mówiłam, że się w domu strasznie nudzę? Jaki człowiek przy zdrowych zmysłach miesiąc po kupnie narożnika szył by już na niego przykrycie? jak to jaki? JA!!
Jak się ma małe mieszkanie, należy każdy zakup 2 razy przemyśleć i udać się do sklepu z metrówką. Chcąc na 30 m zmieścić sypialnie, kącik komputerowy, garderobę, jadalnię i pokój gościnny trzeba mocno się nagimnastykować. I nam się o dziwo to w końcu udało jak znaleźliśmy w IKEI narożnik, który wymiarami doskonale wpasował się nam w sam środek pokoju. 
Wymiary: 195x140, rozkładany z pojemnikiem na pościel
  i śliczny szarawy odcień w grubej strukturze materiału.

     Po dwóch dniach stwierdziłam jednak, że wszystko było by w porządku gdyby nie jedno ale.... Ale mamy psa. Psa który wyleguje się przed oknem balkonowym obcierając swym grzbietem  i łapkami nasz nowy CZYSTY narożnik.
      Z teściowych zasobów wyciągnęłam 2 bordowe zasłonki, które kiedyś dostałam a niespecjalnie mi do czegokolwiek pasowały, wyszperałam ogromne białe prześcieradło z  falbaną, które za całe 6 zł nabyłam w SH i zaczęłam szyć. Pech chciał, że maszyna się zbuntowała i przez tydzień zostałam z przyszpilonym materiałem na narożniku. Ale z pomocą przyszła sąsiadka ze swym zabunkrowanym sprzętem. Zszyłam co trzeba, dołożyłam dołem 7 m lamówki a środkiem wstążkę do  zasłonięcia szwów.

       

I teraz jestem szczęśliwa, że uchroniłam jasny kolor narożnika przed strasznym ufafraniem. Wystarczy ściągnąć co trzeba wrzucić do prania i nie przeżywać jak tłusty obiad wyląduje nieopatrznie na  siedzisku.


 
  
Nie wspomnę o tym jak wygląda jeden z narożników tam gdzie leży nasza milusińska.... Na szczęście na bordzie tego nie widać.

Pozdrawiam wszystkich odwiedzających!!! 

wtorek, 18 maja 2010

28. Życie to bal jest nad bale!!!

      Pewnego dnia dostałam od teściowej sukienkę szytą przez jej mamę na jakiegoś Sylwestra. Materiał od razu zaczarował me serce, delikatny, lejący się i te kolory....
             
Przymierzyłam i stwierdziłam, że bez kilku przeróbek się nie obejdzie. Chociaż ku mojemu zdziwieniu leżała lepiej niż się spodziewałam. Mój mąż natomiast przypiął mi wówczas łatkę wyłudzacza, gdyż zawsze  teściowe zasoby uszczupliłam nie tylko słodkim uśmiechem.
Oczywiście sukienka musiała nabrać mocy prawnej, rok czasu przeleżała w szafie nim się za nią wzięłam. Kiedy wielkimi krokami zbliżał się II Wiosenny Bal Absolwentów mojej uczelni zaczęłam się mocno zastanawiać jak nadać jej jako takiej świetności, aby móc wyjść w niej do ludzi. Zrobiłam napad na kilka sklepów zakupując czarne nici, zamek kryty, 2 m czarnego tiulu oraz 2 rodzaje czarnych tasiemek. Wywlokłam na środek pokoju maszynę i ku uciesze mego Ślubnego zaczęłam turkotać.
     
     
Nie mając całego dnia wolnego szyłam po trochu przez cały tydzień i ku uciesze swojej i męża ( gdyż nie musiał mi nowej kiecki kupować) zdążyłam na czas.
                    

Jak widać tu dołożyłam, tam dołożyłam, tu wycięłam a to przerobiłam. Jedno podniosłam inne skróciłam. A żeby zachować styl balowy sukienki, zajrzałam do sukni ślubnej wiszącej u rodziców i wyciągnęłam z niej halkę na kole.
                

Teraz tylko szukam kolejnej okazji żeby ją założyć.
Myślicie , że teściowa pozna że to jej sukienka była???
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...
... jestem okamgnieniem radosnym wspomnieniem

jestem tu na chwilę Twoim ciepłem się posilę

zatrzepotam skrzydłami

i odlecę razem z aniołami ...