Jak ten czas szybko leci... Już mamy grudzień, w dodatku pod śniegiem.... Tyle planów, a ciężko ze wszystkim się zebrać. Jednak musiałam się w końcu zmobilizować, bo święta mnie najdą, a ja przecież ze wszystkim co umyśliłam daleko w lesie.
Zaczęłam od wyciągnięcia z szuflady głęboko schowanego białego kreszowanego materiału woalowego, który zakupiłam kiedyś na firankę do kuchni. Nabrał on w końcu mocy prawnej leżąc prawie dwa lata i czekając na moje zlitowanie. Bez żalu wzięłam się więc za jego cięcie. W stosie plików na komputerze odkopałam wyszperany projekt i przerobiłam go na własne potrzeby. W pudle przydasi odgrzebałam zwitek pięknej srebrno-białej koronki i modliłam się, żeby nic nie zepsuć. Igła, nitka, rączek para....
Oczywiście kiedy myślałam już że tryiumfalnie zmierzam ku końcowi, obszywszy całość koronką , zaczęłam składać 2 części do kupy i .... kolana mi się ugięły. Na większej części przyszyłam koronkę nie po tej stronie materiału, co trzeba. Z wielką niechęcią wzięłam się za odpruwanie przyszytej podwójnym ściegiem prawie 3 m koronkowej taśmy. A środek nocy mijał..... No ale nie ma co narzekać efekt końcowy mnie się podoba.
A teraz jeszcze tylko zazdroski do kompletu by się przydały...
Udało mi sie uchwycić niedzielne promyki słońca po
pochmurnym tygodniu.
I to by było na tyle, bo od dziś znowu słońca niet!
Aaaa i zapomiałam się Wam pochwalić, że moja choineczka znalazła się w grupie TOP3 w Twórczym Pokoju. Ależ to była dla mnie miła niespodzianka.
Dagmarko - gratuluję wyróżnionej choinki - należało Ci się, bo śliczna :))
OdpowiedzUsuńFiraneczka jest śliczna i cudna gipiurowa koronka :))
Dzieki Haniu, w gipiurze sie zakochalam i musialam ja miec :D.
OdpowiedzUsuń