Jak to dobrze, że zeszły tydzień się już zakończył. Czułam się tak jakby otworzyła się puszka Pandory. Co dzień to nowa rewalacja, która sprawiała, że coraz bardziej byłam zła na życie i coraz mocniej ufałam Bogu, aby pomógł w tym trudnym czasie. Czasami tak łatwo odpuszczamy sobie wszelkie sprawy a czas nam przecieka przez palce, a nie możemy być pewni że nowy dzień będzie należał do nas. Możemy już nie dostać możliwości aby to sprawdzić... Najważniejsze jest tu i teraz więc pomimo przeszkód, smutku, wewnętrznego rozbicia i bezradnosci wzięłam się za działanie...
A zaczęłam od stanięcia w kolejce po candy na blogu Craft4you może szczęście się usmiechnie, a jak nie to chociaż sobie popatrze na te cudowności, które tu rozdają. Same zobaczcie, zgłoszenia do 28 marca!!!
A w niedziele dla relaksu wzięłam sie za szycie sukienusi na nasz nowy narożniczek. Pewnie się dziwicie po co , skoro jest nowy? To bardzo proste.... Nasza sunia uwielbia go i się o niego odpycha swymi "czystymi" łapkami. Miesięczny narożnik a już jest szaro-bury, choć na etykiecie miał napisane kolor: szary.
Czika. Czyż nie jest słodka?
Niestety maszynę do szycia, szlag trafił... Więc tym oto sposobem zostałam z rozciągniętym i przyszpilonym na narożniku materiałem. Ech życie....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz dodaje skrzydeł, cieszę się z Waszych odwiedzin. Zaglądajcie częściej ;)