Od urlopu już minęły co prawda dwa tygodnie, ale w sercu wciąż jest. Jednak na dzień przed wyjazdem zasiadłam do maszyny aby poczynić kilka "uszytków", bo wiadomo szafa pełna ciuchów ale chciałoby się coś nowego. Z tego też względu pierwszy pod nożyczki poszeła rewelacyjna zielonkawa dresóweczka. Powstały z niej dwie sukienki, jak się możecie domyślać dla mamy i córki.
Kolor jest fantastyczny intensywnej pistacji jednak w pomieszczeniach i w zależności od słońca różnie wychodzi na zdjęciach.
Pokazawszy się w nich na ulicy, nie przeszłyśmy nie zauważone. Pewna sympatyczna 5-cio latka zaszczyciła nas nawet rozmową:
Amelka: Cześć. A wiesz, że macie takie same sukienki
Ja: Wiem, sama je uszyłam.
Amelka: Ty? Acha.... Moja babcia też robi na drutach ale maszyna się jej popsuła
Ja:.....( konsternacja)... aaaaa to szkoda
och:), jak pieknie:), cudowne sukieneczki:), fantastyczny kolor;), i przesliczne modelki:)
OdpowiedzUsuńOj tak kolor jest rewelacyjny :)
UsuńBardzo fajne - zazdroszczę umiejętności i talentu :)
OdpowiedzUsuńFakt czasami taki szyciowy zmysł się przydaje :)
UsuńSuper razem wygladacie!
OdpowiedzUsuńpięknie wyglądacie "siostrzyczki" ;-D
OdpowiedzUsuńHahah :)
Usuńsukienki są świetne ;)
OdpowiedzUsuńw ogóle pomysł na takie same strasznie mi się podoba ;)
A spróbuj nie ubrać jej w taką samą skoro też ma ;)
UsuńLimonkowe cudeńka :)
OdpowiedzUsuńOjoj :)
Usuń