sobota, 15 marca 2014

654. Zonk


Tak się skojarzyło memu mężowi gdy mu pokazałam powyższy projekt, ale do rzeczy... Hahah dokladnie i w przenośni. Jakis czas temu wyszperałam fajną bluzeczkę , początkowo miała być z niej poszewka ale jakoś się nie skroiło. Następnie dostałam przecudny materiał i zamarzyła mi się sukienka dla Niuńki ale... potrzebowałam sprawdzić siebie i uszyć coś od podstaw. Więc bluzeczka była idealna do wypróbowania własnych sił.  Oczywiście jak to ja stwierdziłam, że po co mi jakiś tam wykrój sama sobie coś wykroję, zajrzałam do szuflady i wyciągnęłam z niej ostatnio zakupioną bluzeczkę. Przedłużyłam przód , tył i trochę rękaw i bez ceregieli ciachnęłam materiał. 


A kiedy to już byłam na etapie zszywania stwierdziłam, że może kieszenie by się przydały. A skoro nie było na nie miejsca z przodu kiecki wszyłam je po bokach. Oczywiście w życiu tego nie robiłam a na czytanie instrukcji czasu nie miałam więc wszyłam jak myślałam. 


Ponadto specjalnie poleciałam do pasmanterii po lamówkę na wykończenie rękawów i dekoldu , i przy okazji zaszłam do  3 sklepów zobaczyć na wiosenne kolekcje i co???   Oczom nie wierzyłam, mamy szał na niewykończone sukienki, bluzeczki, sweterki, tuniki. Po prostu ucięte, nie zabezpieczone! Nie podłożone! Nie podszyte!. Więc co się będę i ja spinać, zostawiłam nie wykończone rękawy i dekold. A jak mi się znudzi to obszyje lamówką. Co to dla mnie.


Pewnie myślicie, że ten kocurek jakiś taki niedorobiony , bo czegoś mu brak. Bo co jest kocim atrybutem? No co? Jak to co? Ogon! Czyżbym o nim zapomniała? Tak! Z premedytacją... Żartuję.  Ogon to cała historia.  Otóż. ... Wymyśliłam sobie, że go wyszyję na samym końcu. Ale kiedy dziecię kiece dorwało i przymierzyło, zauważyło zabrak ogona. No i co? Zgodziła się oczywiście, żeby go dorobić, ale nie tam gdzie matka sobie umyśliła. Oj nie! Na nic były me szlochy, szantaże, obietnice i zgrzytanie zębami. Uparła sie i już. Bo gdzie kot ma ogon? Gdzie? Każde dziecko Wam powie, że ....

Na PLECACH!!! I zapamiętajcie to sobie! Nie na brzuchu, jak się Wam by mogło wydawać. Och nie. Więc coż ja mogłam zrobić? Tak jak dzieć chciał, tak uczyniłam. Wszak to ona będzie w tym chodzić a nie ja.





Panna z kota zadowolona i ja też gdyż od dawna o takim myślałam. A przy okazji zgłaszam go do Addicted to crafts,szanse marne przy takiej ilości pieknych prac, ale grunt to super zabawa i zadowolony klient. A mój jest mega zadowolony . I już wszystkim gościom zdążyła się sukienko - tuniką pochwalić.

A ponadto zapraszam do głosowania na Kocią prace na Addicted to crafts




8 komentarzy:

  1. też przez cały czas mam Cot-Arta na pulpicie.... tyle, że ja się na poduszkę rzuciłam ;-)))
    a wiesz jak u mnie z igłą... i coś mi się wydaje, że tak jak się na Turkusowy Hamak wczoraj nie wyrobiłam tak i Cot-Art bokiem przejdzie ;-)))
    Tuniczka super!! No i ten cudny uśmiech - po cioci ;-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dawaj dawaj, z igłą idzie się oswoić :). A 2 doby jeszcze masz :)

      Usuń
  2. Muszę Ci powiedzieć, że na wieszaku wygląda "tak se"
    Ale na Indze- BOMBA!
    No świetna tunika i ten ogon na plecach - ekstra! To jest właśnie jego miejsce :D
    A Inga pozuje jak prawdziwa modelka ;))

    OdpowiedzUsuń
  3. Mało co wygląda fajnie na wieszaku hahha ;). Chyba, że tylko ja tak mam. A jej pozowanie to niezła komedia, tych wygibańców jakie wyczynia nie da się obfocić :) Tu już spasowała :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak dla mnie bomba!!! Szkoda, że ja nie mam takiego talentu i nie mogę nic uszyć dla mojej córci :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Modelka świetnie zaprezentowała kreacje. I czemu mnie nie dziwi fotka na rowerze :-D ? Bardziej mnie dziwi gdzie kask ma ;-)
    Świetny pomysł i super wyszło.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha Aniu to był czas popisów więc na kask nie było czasu :)

      Usuń

Każdy komentarz dodaje skrzydeł, cieszę się z Waszych odwiedzin. Zaglądajcie częściej ;)