niedziela, 21 sierpnia 2011

168. Torcik

   Razem z naszą kruszynką wybieraliśmy się z pierwszą wizytą do jej starszego o miesiąc kuzyna, potrzebowaliśmy jakiś fajny prezent, gdyż nie mogliśmy iść z pustymi rękoma. Mieliśmy wprawdzie już zakupionego jednego kolorowego chłopięcego rampersa, ale chciałam go jakoś fajnie zapakować. Z pomocą przyszła mi stronka pewnej prześwietnej artystki, która to prezenty dla niemowląt ma opanowane do perfekcji -> klik

Zakupiliśmy  więc paczkę pieluch, następnie ruszyliśmy na polowanie 5m satynowej niebieskiej wstążki, gdyż pasmanterii w okolicy nie ma żadnej. Na całe szczęście w pobliskim metrowym sprzedawczyni uratowała nas z opresji i przy okazji dokupiliśmy u niej  zielone skarpeteczki.
Zaraz po przyjściu wzięłam się za pieczenie " torta".



I po chwili miałam piękny tort bez pieczenia.   


Obdarowany co prawda nie wyraził zachwytu, ale jego mama i babcia tak. 


7 komentarzy:

  1. Fantastyczny torcik :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Torcik wyszedł Ci wspaniale ;)
    Ja bardzo lubie je robić. Są takie wdzięczne w towrzeniu ;)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. świetny torcik :) widac dar do pieczenia bo urósł wielki :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Tortów się nie piecze...

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak na pierwszy raz to jestem zadowolona. Tym bardziej ze zawsze chcialam tego sprobowac. A co do pieczenia, to sie nie zgodze bo kazdy biszkopt nalezy upiec, wiec nie wiem o co anonimowi chodzi

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz dodaje skrzydeł, cieszę się z Waszych odwiedzin. Zaglądajcie częściej ;)